100 dni do igrzysk. Ciemne oblicze stolicy Francji. "Paryż będzie chciał to przypudrować"
Paryż czeka na igrzyska olimpijskie. Już za chwilę kibice z całego świata ruszą nad Sekwanę, by przeżyć sportowe emocje, by zakochać się w tym pięknym mieście. Ale Paryż ma też swoje tragiczne oblicze.
Z Paryża dla WP SportoweFakty - Artur Mazur
Urokliwy, urzekający, majestatyczny, po prostu piękny. I te imponujące, znane każdemu obiekty: Wieża Eiffla, Pola Marsowe, Łuk Triumfalny, Pola Elizejskie, Luwr, Wersal, Katedra Notre-Dame czy wzgórza Montmartre. To na pewno rozkocha w Paryżu kibiców podczas letnich igrzysk olimpijskich. Ale miłość to legendarne miasto łatwo może utracić.
Imponująco na pierwszy rzut oka
Nad Sekwaną atmosferę igrzysk już czuć. W sklepach z pamiątkami dominują nie tylko figurki - symbole miasta czy charakterystyczne, wielokolorowe berety z antenką. Z witryn kuszą już oficjalne maskotki igrzysk "Frygijki", a obok nich leżą koszulki, czapki, bluzy czy breloczki z logo imprezy.
Obozowiska biedy
Tu już gołym okiem widać, że Paryż nie radzi sobie z problemem bezdomności, nielegalnej migracji i przestępczością. W stolicy Francji uderza: z jednej strony luksus i torebki znanych marek za kilka tysięcy, a obok żebrzący o kilka euro. Totalna skrajność.Jeszcze dalej niż Północ
Bieda to tylko jeden z koszmarów północnego Paryża. Innym jest przestępczość. A w tej części miasta roi się od handlarzy narkotyków. Na ulicach pojawiają się głównie po zmroku, kiedy liczba policyjnych patroli znacząco spada, ale transakcje dzienne nie są czymś niespotykanym. Zdarza się, że dilerzy czekają na klientów na końcu ruchomych schodów przy wyjściach ze stacji metra, a towar oferują niczym ulotkę reklamową. Trzeba tylko odpowiednio zapłacić.
Zdarza się, że ci, którzy handlują po zmroku, mają przy sobie broń. I jakoś szczególnie się z tym nie kryją.
Przerażenie budzą nie tylko handlarze, ale też ich klienci. Jedni konsumują swoje "zakupy" za pomocą strzykawek na peronie metra, inni - na ulicy. Narkomani i dilerzy opanowali szczególnie okolice stacji Stalingrad, Gare du Nord czy Gare de l'Est. Obok dilerów narkotyków często inni goście handlują pozbawionymi akcyzy papierosami i alkoholem. Tych można spotkać wszędzie, nawet pod wieżą Eiffla.
Chorobą trawiącą miasto (nie tylko na jego obrzeżach) są również kradzieże. Wystarczy chwila nieuwagi, by stracić cenną rzecz. "Where you come from? Poland? I love Polacco" - mówi mężczyzna do przedstawiciela naszej delegacji na stacji metra. Po chwili zrywa naszyjnik z jego szyi i ucieka. Większe zagrożenie stanowią kieszonkowcy. Turyści dopiero po dłuższym czasie orientują się, że zostali oskubani.
I taki właśnie jest Paryż, nie tylko na 100 dni przed startem największej imprezy masowej na świecie. Stolica mody, wolności, miłości i gigantycznych kontrastów.Artur Mazur, WP SportoweFakty: Czy Paryż jest gotowy do igrzysk?
Michał Banasiak, Instytut Nowej Europy: Francuzi przekonują, że zdążą na czas. Do zrobienia jest jeszcze bardzo wiele i mowa tu o infrastrukturze sportowej, kwestii bezpieczeństwa i organizacji przestrzeni związanej z igrzyskami. Zarówno ceremonia otwarcia, jak i cała impreza, nie będzie skumulowana w jednym miejscu. Choć w przypadku tej pierwszej zaczęto mówić o tym, że ze względów bezpieczeństwa może jednak odbyć się na przykład na Stade de France.
Czy to będą bezpieczne igrzyska, skoro prezydent kraju dopiero co oświadczył, że ze względów bezpieczeństwa wciąż nie ma decyzji co do lokalizacji ceremonii otwarcia?
Przy okazji każdej dużej imprezy sportowej ten obszar, na którym jest rozgrywana, staje się jednym z najbezpieczniejszych miejsc na świecie. Francuzi już kilka lat temu podjęli współpracę ze służbami bezpieczeństwa spoza swojego kraju i tę kwestię wzięli sobie za punkt honoru. Ale trzeba uczciwie przyznać, że lista zagrożeń jest bardzo długa.
Co konkretnie ma pan na myśli?
Z jednej strony groźby ataków terrorystycznych, z drugiej - kwestie wewnętrznych problemów Francji i związanych z nimi zapowiadanych protestów, czy w końcu sprawy drobne związane z kieszonkowcami i innymi mniejszymi przestępstwami. Nawet w minionym tygodniu mieliśmy groźby ze strony Państwa Islamskiego przed meczem Ligi Mistrzów w Paryżu, więc można się spodziewać, że takie historie będą się powtarzać przy okazji igrzysk. Ponadto mamy wojnę w Ukrainie, konflikt w Strefie Gazy, a przecież we Francji mieszka wiele osób pochodzenia arabskiego, które już nie raz agresywnie reagowały na to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie.
A czy sami paryżanie czują się bezpiecznie? Będąc na miejscu, miałem poczucie, że tak nie jest.
To kwestia indywidualnego odczucia. Mógłbym podać przykład niebezpiecznych dzielnic w Warszawie. Turysta niekoniecznie by je odwiedził, a przecież ludzie tam mieszkają. Francja robi wiele, żeby poczucie bezpieczeństwa, nawet to pozorne, było w trakcie igrzysk jak najwyższe. Można się spodziewać zwiększonych patroli na ulicach Paryża, ale równolegle Francja już od roku prowadzi działania związane z bezdomnymi, którzy są bardzo widoczni na ulicach.
Na czym mają polegać te działania?
Prowadzona jest szeroko zakrojona operacja transportu tych osób poza Paryż, gdzie oferuje im się trzytygodniowe bezpłatne zakwaterowanie w przygotowanych ośrodkach. W dużej mierze odbywa się to na zasadzie dobrowolności, ale można się spodziewać, że na ostatnim etapie będą już naciski, a może nawet przymus opuszczenia niektórych miejsc.
Biorąc pod uwagę skalę zjawiska, Paryż ma ogromny problem.
Według danych ze stycznia, kiedy paryski ratusz organizował noc solidarności, naliczono 3500 osób śpiących na ulicach, w miasteczka namiotowych, na kartonach, w witrynach sklepowych, stacjach metra czy dworcach kolejowych. To wzrost o 500 osób rok do roku. Ale przecież na pewno tych osób jest o wiele więcej, bo część bezdomnych niektóre noce spędza w noclegowniach czy w hotelach. Państwo opłacało zakwaterowanie części bezdomnych w hotelach, ale wiele hoteli te umowy wypowiedziało, chcąc ugościć turystów – najpierw w czasie ubiegłorocznego Pucharu Świata w rugby, a teraz w czasie igrzysk.
Ale problemem nie są tylko bezdomni.
Tak, bo kłopot sprawiają i ci, którzy mają dach nad głową. Mowa o szajkach imigrantów. Z tym Francuzi od dłuższego czasu bardzo walczą i to jest nie tylko problem polityczny, ale też społeczny. Nie sądzę, żeby kwestię, z którą Francja tak długo się mierzy, udało się rozwiązać przed igrzyskami. Ale podejrzewam, że przez większą aktywność służb bezpieczeństwa, pewne problemy uda się ukryć przed wzrokiem gości.
Jeśli się nie uda, to kibice, którzy odwiedzą pewne dzielnice miasta, przeżyją szok.
To nie nowość i w dużej mierze należy to łączyć z napływem imigrantów, również tych, którzy przybywają bez zezwoleń. W Paryżu po raz pierwszy byłem w 2013 roku i już wtedy widziałem to, o czym mówi pan dziś. Minęło 11 lat, a problemy są te same, a wręcz się nasilają, bo coraz więcej osób do Francji przybywa. Nawet 20 tysięcy osób rocznie jest z Francji deportowanych, a jednak problem jest nierozwiązany. Szacuje się, że na ulicach francuskich miast dziennie śpi nawet 30 tysięcy osób. Oni próbują uciec poza system, nie pozwalają sobie pomóc i wybierają takie życie, ponieważ boją się deportacji. Zwłaszcza że prawo imigracyjne we Francji jest ostatnio zaostrzane. A jeśli dodamy do tego osoby zakwaterowane tymczasowo, to liczba bezdomnych wynosi według zajmujących się zbieraniem danych nawet 300 tysięcy. I nie są to tylko imigranci, ale również Francuzi.
Będąc na gali KSW, otrzymywałem pytania od polskich kibiców: jak tam jest, warto jechać czy nie?
Paryż to nie jest miasto z komedii romantycznej. Musimy zdawać sobie sprawę, że tam występuje szereg zagrożeń, które w Polsce nie są znane. Część z nich była oczywiście szeroko relacjonowana w mediach, ale czymś innym jest oglądanie protestów, czy zamieszek w telewizji, a czymś innym przeżycie ich na żywo. Zalecam uważność, bo ta jest ważna w każdym nowym miejscu, do którego się wybieramy. Poza tym zakładam, że Francuzi przygotują dla kibiców instrukcje dotyczące tego, w których miejscach lepiej się nie pojawiać.