“O czym pan mówi?”. Lubański zmiażdżył Polaków po spotkaniu z Mołdawią

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski po meczu z Mołdawią
PAP/EPA / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski po meczu z Mołdawią
zdjęcie autora artykułu

- To jest niedopuszczalne - grzmi Włodzimierz Lubański na łamach WP SportoweFakty po meczu z Mołdawia - Polska (2:3). Mówi o tym, czego zabrakło i uważa, że to błąd, że postrzegaliśmy Polaków jako faworytów.

[b]

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Co się stało, że nasza reprezentacja tak siadła w drugiej części spotkania?[/b] Włodzimierz Lubański, 75-krotny reprezentant Polski, mistrz olimpijski z Monachium: Jak się gra mecz o punkty i się prowadzi 2:0, to nie można odpuścić meczu. Chłopcy myśleli, że go bez problemu wygrają. I na własne życzenie sobie zrobili taki prezent, że go przegrali. Zespół w takim meczu powinien się zachować bardziej profesjonalnie. To brak profesjonalizmu czy brak siły mentalnej? Polacy zostali zmiażdżeni w drugiej połowie. Większość naszych zawodników gra w dobrych klubach na całym świecie. To nie jest tak, że nie mają doświadczenia, bagażu spotkań ze sobą. Jest kilku młodych, ale większość to doświadczenie ma. Nie można odpuścić meczu przy 2:0, po prostu nie można! To jest błąd w wykonaniu całego zespołu. To po prostu błąd zawodników.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalna sytuacja w meczu w Turzy Śląskiej

Może to zarzut do bardziej doświadczonych zawodników: Lewandowskiego i Zielińskiego, że nie potrafili poderwać swoich kolegów? Razem wygrywamy i razem przegrywamy. Potrzeba zespołowości. To był przecież mecz o punkty, o stawkę. Zmiany Fernando Santosa też nie przyniosły skutku. Zmiany mają z założenia pobudzić zespół i wprowadzić pozytywne impulsy do gry. Okazało się, że tak się nie stało. To wielka szkoda, bo początek meczu był bardzo obiecujący. Kiedy u Mołdawian włączyła się agresja, zaczęli odbierać piłkę, to myśmy się tylko przyglądali. Za dużo było strat, momentów, w których było widać, że rywale mogą strzelić bramkę. To jest niedopuszczalne. A jak ocenić rolę w tych niepowodzeniach trenera naszej kadry? Trener bramki nie strzeli. W piątek wygraliśmy z teoretycznie silnymi Niemcami, jednak podkreślałem, że w meczu o punkty gra się zupełnie inaczej. Pojawia się agresywność, zadziorność i to wyszło u Mołdawian. U nas niestety brakowało walki do końca. Może Polakom brakuje pracy z psychologiem? Każdy z tych zawodników udowodnił wcześniej, że grać potrafi. To nie jest przypadkowa zbieranina. Czasem przy meczach o stawkę trzeba na boisku być łobuzem, cwaniakiem. Wprowadzić przeciwników na własną połowę, dwie, trzy kontry zrobić. Nasi mieli przecież kontrę na 3:1 i gdyby strzelili, to by zamknęli mecz. Biało-Czerwonym ciężko gra się z presją faworyta? Ale jakiego faworyta, o czym pan mówi? Na tym poziomie nie ma już faworytów. Na podstawie czego byliśmy faworytami przed tym spotkaniem? Chociażby tego, w jakich klubach grają piłkarze, rankingu... A widział pan na boisku?! To jest takie bicie o ścianę. Nie jesteśmy faworytem w tej grupie, lecz jednym z zespołów, który może tę grupę wygrać. Jest pan pesymistą czy optymistą jeśli chodzi o awans na Euro 2024? Ten dystans musimy odrobić. Musimy po prostu. Wyspy Owcze to dobry rywal na odbicie się? Z perspektywy byłego piłkarza powiem, że po takim meczu zawodnicy powinni być tak wkurzeni na siebie, że w następnym spotkaniu będą chcieli pokazać, że umieją grać inaczej. Że są w stanie wygrywać.

Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Niebywały "wyczyn" polskiej kadry. Z tak słabym rywalem jeszcze nie przegrała

Źródło artykułu: WP SportoweFakty