Armando Castagna: Cztery rundy w Polsce? To byłoby złe. W 2019 będą zmiany w Grand Prix (wywiad)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Armando Castagna - jedna osób forujących formułę SoN
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Armando Castagna - jedna osób forujących formułę SoN
zdjęcie autora artykułu

Armando Castagna szef Komisji Wyścigów Torowych CCP FIM jest gorącym zwolennikiem Speedway of Nations. Nie wyklucza kosmetyki tego formatu po pierwszym finale we Wrocławiu. Denerwuje się, gdy słyszy, że rezygnacja z DPŚ wymierzona jest w Polaków.

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Tylko dwa duże stadiony pozostały w tegorocznym cyklu Grand Prix. Przetrwała Warszawa i Cardiff. Nie ma już Sztokholmu i Melbourne. To porażka promotorów cyklu SGP, którzy przecież kilka lat temu głosili, że przyszłość żużla jest właśnie na takich obiektach? Armando Castagna: To zależy, jak na to spojrzymy. Możemy się doszukać zarówno negatywów, jak i pozytywów mniejszej obecności w kalendarzu dużych obiektów. Przecież cztery lata temu nie było w cyklu Warszawy i Grand Prix na PGE Narodowym, który teraz jest dumą SGP. Faktycznie, wypadł nam Sztokholm i Melbourne. BSI wciąż jednak szuka nowej lokalizacji w Australii. Co prawda już nie na ten rok, ale na przyszłość. Myślę, że sezon 2018 dla cyklu Grand Prix jest przejściowy, tak by być może już w 2019 roku pojawić się z nowymi arenami SGP. [b]

Może pan uchylić rąbka tajemnicy?[/b] Przede wszystkim należy pamiętać, że takie PGE Narodowy w Warszawie, stadiony w Cardiff, Sztokholmie czy Parken w Kopenhadze, nie pozyskuje się z dnia na dzień. To są miesiące, a często nawet lata rozmów, przygotowań, pomysłów i koncepcji. Przede wszystkim koszty budowy toru czasowego na takich obiektach są tak ogromne, że aby podjąć się organizacji zawodów, trzeba mieć solidnych partnerów i to nie na rok czy dwa, a najlepiej w trzy lub pięcioletniej perspektywie. Do tego trzeba mieć gwarancję, że przyjdzie publiczność, a z tym to w zasadzie pewność jest tylko w Polsce. No właśnie, czy zatem wyobraża pan sobie cztery rundy Grand Prix w sezonie w Polsce? Nie. Absolutnie, nie. Nie chciałbym takiej sytuacji i uważam, że byłaby to totalnie zła sytuacja dla światowego żużla. Myślę, że trzy rundy w jednym kraju, to maksimum. Wszyscy, którzy oczekują, że w Polsce będzie więcej rund Grand Prix, muszą zrozumieć, że to są Mistrzostwa Świata, a nie jednego kraju. Cykl SGP musi być różnorodny pod względem organizatorów. Ale są w Polsce ośrodki, które chciałyby gościć cykl Grand Prix... Zdaję sobie z tego sprawę. Polska aktualnie jest najlepszym krajem dla żużla. Macie najlepsze i najładniejsze stadiony. Przecież obiekty w Zielonej Górze czy Częstochowie, gdzie nie było jeszcze cyklu SGP też nie powstydziłyby się goszczenia najlepszych żużlowców świata. Słyszałem, że nowy piękny stadion buduje się w Łodzi, więc wcale nie dziwi mnie to, że w Polsce chętnych do organizacji Grand Prix jest tak dużo. Toruń, Gorzów i Leszno, gdzie odbywają lub odbywały się turnieje. Być może jeszcze o którymś ośrodku zapomniałem. W Polsce jest w czym wybierać. Trzeba jednak uszanować to, że Grand Prix musi gościć w różnych krajach. To zatem wracając do wcześniejszego pytania, doczekamy się nowego kraju w cyklu? Po cichu mówi się o Francji, marzeniem wielu wciąż jest Rosja... Pracujemy ciągle nad lokalizacjami w krajach, które zostały wymienione. Tak jak wspomniałem, nie jest to kwestia miesiąca, żeby wszystko zorganizować. Rozmowy trwają. Nie odbywa się to przecież w ten sposób, że znajdziemy obiekt i organizatora i już za rok robimy Grand Prix Francji. Musimy dać mu czas na przygotowanie turnieju. Tak jak w przypadku Warszawy, zanim cykl zawitał do stolicy Polski, rozmowy trwały dużo, dużo wcześniej. Są może podejmowane próby odświeżenia formuły Grand Prix? Tak. Myślimy o tym. Rozważamy zmiany w formacie zawodów, a także punktacji. Ta obowiązuje już kilka ładnych lat i być może wymaga korekty. Przypuszczam, że już od 2019 roku wspólnie z BSI wprowadzimy kilka zmian. Czy te zmiany mogą dotyczyć także treningów? W jakim sensie? A choćby takim, żeby na wzór Formuły 1, treningi stanowiły podstawę wybierania, a nie losowania numerów startowych. Zawodnicy zwracają uwagę, że losowanie numeru ma bardzo duże znaczenie na przebieg zawodów i pola startowe. Może zatem warto zacząć mierzyć czasy i najlepsi będą wybierać sobie numer? Rozważamy coś takiego. Jesteśmy w trakcie testowania nowego systemu elektronicznych pomiarów czasów. Możliwe, że od przyszłego sezonu coś w tej kwestii zmienimy. Zobaczymy, jak wypadną testy prowadzone w tym sezonie. W czerwcu odbędzie się Speedway of Nations. Formuła tych zawodów spotyka się w Polsce z dużą krytyką. Dlaczego doszło do tej zmiany? Drużynowy Puchar Świata to były jedne z najbardziej ekscytujących zawodów w sezonie... Podjęliśmy taką decyzję wspólnie z promotorem cyklu, firmą BSI. Uznaliśmy, że trzeba poszukać nowego formatu rozgrywek, który da szansę zaistnieć większej liczbie żużlowych nacji. Stąd też rezerwowym w każdej drużynie jest zawodnik do lat 21, co ma podkreślić, że zależy nam na rozwoju młodych żużlowców. Nie każdy kraj ma tylu znakomitych zawodników, co Polska. Zgadzam się, że Drużynowy Puchar Świata był fantastyczną imprezą, które jednak była ostatnimi czasy dedykowana głównej grupie żużlowych krajów. Walkę w DPŚ toczyło pięć, maksymalnie sześć reprezentacji. W Speedway of Nations mamy znacznie więcej krajów zainteresowanych tym formatem z realnymi szansami na walkę o finał czy medale. Skompletowanie składów dwóch seniorów i jednego juniora nie jest problemem dla kilkunastu krajów. Moim zdaniem rywalizacja będzie naprawdę pasjonująca. Żużlowa rodzina nie jest tak duża. Nie możemy zamykać się na kraje, które nie były w stanie wystawić czterech czy pięciu solidnych żużlowców.

W drugiej części wywiadu Armando Castagna mówi m.in. czy wprowadzenie Speedway of Nations oznacza definitywny koniec Drużynowego Pucharu Świata i co sądzi o Polsce i Polakach. [nextpage] Zwycięzca Speedway of Nations otrzyma tytuł Drużynowego Mistrza Świata czy może bardziej w historii zapisze się jak Mistrz Świata Par? Ani jedno, ani drugie. Zwycięzca będzie po prostu mistrzem Speedway of Nations. Terminologię zaczerpnęliśmy z innych dyscyplin motor sportu. Mamy przecież Motocross of Nations. Będą to zupełnie nowe mistrzostwa. Poszliśmy inną drogą i nowym systemem. Wiele osób twierdzi, że zabijacie w ten sposób historię Drużynowych Mistrzostw Świata, a później Drużynowego Pucharu Świata, które to funkcjonowały od ponad pół wieku... Zdaję sobie sprawę, że żużlowy świat jest bardzo konserwatywny i nie lubi rewolucji. Chciałem jednak podkreślić, że te zmiany mają służyć polepszeniu sytuacji światowego żużla i szansy dla nowego pokolenia zawodników. Dlatego nazwaliśmy tę rywalizację Speedway of Nations, tak jak w innych dyscyplinach. Ta zmiana oznacza definitywny koniec formatu Drużynowego Pucharu Świata czy tylko przerwę w tej rywalizacji? Na ten moment ogłosiliśmy, że w tym sezonie skupiamy się na ciężkiej pracy nad nowym formatem Speedway of Nations, do którego prawa ma BSI. Firma ta nadal posiada prawa do organizacji Speedway World Cup. Nie przekreślamy zatem tej imprezy. W tym roku debiutuje Speedway of Nations. W 2019 roku chcielibyśmy ulepszyć tę formułę i kontynuować ją przynajmniej w sezonie 2020. Oczywiście, po każdej imprezie chcemy wyciągać wnioski i ulepszać ją i rozwiać. Nie zapominamy jednak o Drużynowym Pucharze Świata. Wielu Polaków, w tym Piotr Szymański mówi otwarcie, że w jednym sezonie może być Speedway of Nations, a w następnym Drużynowy Puchar Świata. Co pan na to? Przemienne istnienie obu formatów jest realne? Powiem szczerze, że kiedy spotkamy się 8 i 9 czerwca we Wrocławiu po finale Speedway of Nations, będziemy mogli porozmawiać o takim rozwiązaniu. Na ten moment ciężko pracujemy nad nowym formatem i robimy wszystko, by okazał się on sukcesem. Po inauguracyjnych zawodach usiądziemy wspólnie z BSI i będziemy rozmawiać o przyszłości. Co zrobiliśmy dobrze, co nie wyszło, co można ulepszyć i jaka jest optymalna droga na kolejne lata. Moja osobista opinia jest taka, że Speedway of Nations ma przyszłość. Nie upieram się, że format tych zawodów jest perfekcyjny. Wszystko okaże się praniu. Musimy sprawdzić i przetestować tę formułę, żeby móc ją w przyszłości korygować i ulepszać. W Polsce i tak panuje przekonanie, że zmiany w formacie Drużynowego Pucharu Świata podyktowane są chęcią zatrzymania sukcesów reprezentacji Polski. Co pan na to? To absolutnie błędne myślenie. Chciałbym oficjalnie zaprzeczyć, że jakiekolwiek zmiany w formule zawodów podyktowane są chęcią zastopowania zwycięstw jednej nacji. W przeszłości dominującą nacją byli Duńczycy. Teraz są nią Polacy. Jeśli ktoś jest dobry, to wygra bez względu na formułę zawodów. Obecnie Polska jest zdecydowanie dominującą nacją w światowym żużlu. Mnie osobiście cieszy ten fakt. Jesteście najlepsi i wygrywacie praktycznie wszystko. Drużynowy Puchar Świata, Drużynowe Mistrzostwa Świata Juniorów, Drużynowe Mistrzostwa Europy Juniorów, macie indywidualnego mistrza świata juniorów, medalistów Grand Prix, wygraliście World Games. Polska jest najlepsza i nie chodzi o to, by zatrzymać was zmianą przepisów. To czym podyktowane są te zmiany? FIM patrzy globalnie na żużel, a nie przez pryzmat jednego kraju. Z pana osobą kojarzone są zmiany formatu DPŚ na SoN i między innymi przez to ma pan w Polsce wielu krytyków. Co ma pan na swoją obronę? Ale to nie jest tak, że zmiany są tylko i wyłącznie moim wymysłem. Jednoosobowo nie decyduję o tym. Zdaję sobie sprawę, że zwycięska nacja, która dominuje w ostatnich latach, nie będzie przyjmowała z radością rewolucji. Jak powiedziałem wcześniej, nie pełnię swojej funkcji dla jednego kraju. FIM patrzy na rozwój dyscypliny globalnie. To jest nasza praca. Wiem, że w Polsce niektóre nasze decyzje mogą być niepopularne. Wymyśla się zatem, że podejmowane są one przeciwko waszej reprezentacji. Nie wiem, czy tkwi to już w polskiej mentalności? Mogę tylko podkreślić, że za każdym razem, kiedy przyjeżdżam do waszego pięknego kraju, jestem bardzo szczęśliwy. Kocham Polskę, uwielbiam Polaków i mam w waszym kraju wielu przyjaciół. Nie jestem zadowolony, kiedy na moją osobę zwala się winy za wszelkie zmiany i mówi, że one uderzają w Polaków. Jest mi po prostu przykro z tego powodu. Moją rolą jest praca nad rozwojem żużla w skali światowej, a nie dbanie o interes Polaków czy którejkolwiek innej nacji.

ZOBACZ WIDEO: Emil Sajfutdinow: Lubię jeździć przed dużą liczbą kibiców

Źródło artykułu: